sobota, 22 marca 2014

Redystrybucja

W ostatnim czasie zebrało mi się na półce sporo nowych pozycji do poczytania. Głównie są to pozycje ekonomiczne zatem przez jakiś czas nie będę pisał o programowaniu (choć już od dawna przecież zupełnie nic nie napisałem). I tak na pierwszy ogień rzuciła się "Redystrybucja. Grabież czy ignorancja." Bertranda de Jouvenela. Gość urodził się w 1903 roku w Paryżu a zmarł w 1987. Z samej książki można wywnioskować (choć taka informacja znajduje się również w przypisach), że jest on raczej zwolennikiem państwa opiekuńczego. Jednakże, jak wskazuje sam tytuł, krytykuje on redystrybucję. Sam ten fakt sprawia, że książka jest pozycją niewątpliwie interesującą, gdyż naświetla sprawy z zupełnie innego punktu widzenia aniżeli inne tego rodzaju książki.

Książka zawiera dwa wykłady autora wygłoszone w latach 50-tych XX wieku. Pierwszy z nich rozpoczyna się właściwie wykazaniem sprzeczności socjalizmu. I już w tym miejscu autor potrafił mnie zaskoczyć myślą, która do tej pory nie pojawiła mi się w głowie. Skoro dobrą rzeczą dla ogółu jest większa ilość dóbr, dlaczego nie ma ona być dobra dla jednostki? Bogactwo w rękach jednostki jest przecież w takim ustroju godne pogardy. Odpowiedzialną sprawą za ten stan rzeczy zdają się być uczucia. Autor twierdzi, że "pragnieniu redystrybucji towarzyszy zwykle przekonanie o istnieniu skandalu". Chodzi o to, że skandaliczne wydaje się to, iż tak wiele ludzi z jednej strony żyje poniżej jakiegoś poziomu uważanego za minimalny, a z drugiej styl życia osób bogatych zdaje się być nieprzyzwoity. Problem tylko w tym, że ciężko zdefiniować ten poziom minimalny i maksymalny. Zależy on głównie od gustów części społeczeństwa i panującej mody. Której części? Ano tej najliczniejszej czyli tzw. klasy średniej. Idealnie zatem byłoby aby bogatym zabrać tyle aby ta część wyciągnęła osoby najbiedniejsze z ubóstwa. I to jeszcze w taki sposób by bogactwo krezusów przestało być nieprzyzwoite. Autor dowodzi, że takie połączenie nie jest możliwe. Na podstawie danych rządowych wylicza, że aby tego dokonać dochód maksymalny byłby o wiele niższy niż się wydaje i zahaczyłby dość mocno o dochody klasy średniej.

Czytając dalej pojawia się druga koncepcja argumentująca za redystrybucją. Sprowadza się ona do następującego zdania: "Dla ludzi bogatych utrata części dochodu znaczy dużo mniej niż odczucie korzyści osiągniętej w jej rezultacie przez człowieka biedniejszego". Czyli nie ważne czy to jest efektywne czy nie, ważne jest to, że bogaci i tak tego nie odczują. Autor stawia proste pytanie, czy takie porównanie satysfakcji może być w ogóle prawidłowo dokonane? Czy możemy z odpowiednią precyzją porównać stratę zadowolenia u jednych z jego przyrostem u drugich? Odpowiedź jest chyba jasna.

Dalej pojawia się aksjomat malejącej użyteczności. Koncepcja opiera się na tym, że kolejne jednostki jakiegoś dobra są coraz mnie warte dla właściciela. Ta zasada implikuje, że jeśli bogacz posiada 1000 banknotów o nominale 100 zł to zabranie mu jednego spowoduje niewielkie odczucie straty w porównaniu do korzyści jaką osiągnie osoba, które te 100 zł otrzyma, gdy wcześniej nie posiadała żadnego takiego banknotu. Problem jest właściwie ten sam: "satysfakcja różnych ludzi nie może być mierzona przy pomocy tej samej miary". Naprawdę wiele świetnych ripost można wyczytać z tak niewielkiej książeczki.

Na końcu pierwszego wykładu znajdziemy jeszcze informację o tym, że historycznie każdy masowy produkt był wcześniej dobrem dużo bardziej ograniczonym - dostępnym małej garstce ludzi. Zatem w takiej sytuacji pozbawienie bogatych ich bogactwa spowoduje, że nie będą pojawiać się nowe, innowacyjne produkty, które w dalszej perspektywie (jeżeli się sprawdzą) mogłyby ułatwić życie tym najliczniejszym grupom społecznym.

Drugi wykład dotyczy bardziej państwa i spojrzenia na dochód. To co mnie tutaj zaskoczyło to czym właściwie jest konsumpcja. Według de Jouvenela konsumpcja nie jest czymś ostatecznym lecz jest to środek do prawdziwego celu jakim jest życie ludzkie. Zdanie to zasługuje na chwilę uwagi. Wynika z niego, co z resztą dalej autor porusza, że dochód jest częścią życia, a zarazem środkiem do spełniania się w nim. Ten fragment jest wg. mnie właściwie najlepszą częścią tej książki. Dalej znajdziemy już tylko bardziej oczywiste fakty jak to, że państwo płaci za usługi o wiele więcej niż społeczeństwo zapłaciłoby na wolnym rynku. Czy też to, że następuje zanik czynności prowadzonych niegdyś za darmo. Np. wszelkiego rodzaju kampanie, nazwijmy to społeczne, kiedyś były prowadzone i finansowane przez ludzi, którzy np. prowadzili badania nad problemami przez nie poruszanymi. Badania również finansowali oni z własnej kieszeni. Niestety właśnie dzięki redystrybucji nie jest to dłużej praktykowane i państwo "w swej łasce" zmuszone jest subsydiować takie działania co (o zgrozo) pokazywane jest jako wzrost gospodarczy.

Książkę polecam bo mimo, że nie jest to książka (o dziwo) lekka to dużo istotnych informacji można w niej znaleźć. Czasami co prawda miałem problemy ze zrozumieniem co właściwie autor uważa na dany temat lub co próbuje przedstawić. Niemniej jednak warto przez nią przebrnąć by lepiej zrozumieć jak (podle) działają państwa i jakie są konsekwencje takich działań. Dla zainteresowanych książkę można znaleźć tutaj: http://www.fijor.com/redystrybucja-grabiez-czy-ignorancja/