czwartek, 31 sierpnia 2017

Szczepienia czyli utylitaryzm wciąż ma się dobrze

Zazwyczaj mało interesują mnie dyskusje, którymi tak emocjonują się ludzie w szczególności w mediach społecznościowych. Czasami jednak po przeczytaniu, chcąc nie chcąc, kilku komentarzy ciężko opanować wzburzenie. Tyle, że zamiast toczyć niekończącą się wymianę zdań na facebooku wolę zebrać swoje przemyślenia w jednym miejscu. Nie będą one dotyczyć tego czy szczepienia działają czy nie, lecz samego przymusu czy też obowiązku szczepień.

Zacznę od tego, że niniejszy post skierowany jest do ludzi wierzących w obiektywne wartości moralne. Jeżeli jesteś relatywistą moralnym to nic z tego tekstu do ciebie nie trafi. Dla tych, którzy nie wiedzą o czym mowa, relatywista moralny to ktoś, kto na pytanie:

Czy dobrze jest molestować małe dzieci?

odpowiada:

Jeżeli sam tak uważasz to jak najbardziej!

Najczęściej takie osoby charakteryzują sformułowania typu "każdy ma swoją moralność", "dlaczego moja moralność ma być gorsza od twojej" itp. Osoba wierząca w obiektywne wartości moralne uważa, że bez znaczenia jest co kto myśli, ponieważ są one niezależne od ludzkiej opinii.

Czytając te wszystkie dyskusje nie trudno zauważyć, że głównie pojawiają się dwa rodzaje argumentów. Pierwszy brzmi mniej więcej tak:

Jestem za tym by rodzice mogli decydować o szczepieniu dziecka ale tylko wtedy jeśli pokryją koszty leczenia jak to dziecko zachoruje.

Jak rozumiem logika jest mniej więcej taka, że skoro służba zdrowia jest "darmowa", a ci rodzice jawnie postępują przeciwko jej zaleceniom to niech płacą za swoje błędy. Darmowa oczywiście nie jest bo wszyscy za nią płacą w ten czy inny sposób ale to niewiele zmienia. Możemy to rozumieć też tak, że dlaczego wszyscy teraz mają się składać na leczenie dziecka, którego rodzic celowo nie szczepił (czyli celowo ryzykował). Problem polega na tym, że chcąc zachować spójność to zgodnie z tą logiką płacić (dodatkowo) za swoje leczenie powinny również osoby:

  • otyłe, gdy zachorują na choroby układu krążenia,
  • palące papierosy, gdy np. dostaną raka,
  • pijące alkohol, gdy wątroba zacznie szwankować,
  • wszyscy pracownicy nie stosujący się do zasad BHP, gdy już coś im się stanie,
  • osoby nie dbające o higienę osobistą,
  • osoby z chorobami wenerycznymi,
  • itp. itd.

Na dobrą sprawę to właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Argument ten podyktowany jest zapewne poczuciem sprawiedliwości (dlaczego ja mam płacić za błędy kogoś innego), tyle, że jedyny sprawiedliwy układ to taki kiedy każdy sam płaci za swoje leczenie. Tak jak każdy sam płaci za swoje jedzenie czy swój samochód.

Druga opinia pojawia się najczęściej w odpowiedzi na tę pierwszą:

Przymus musi być bo są osoby, których zaszczepić nie można i zdrowie gwarantuje im tylko duża liczba zaszczepionych osób, które blokują rozprzestrzenianie się choroby.

Tu dochodzimy do kwestii moralnej. Otóż to co tu widzimy to nic innego jak utylitaryzm. To taki pogląd, w którym uważa się, że dobre jest to co generuje najwięcej szczęścia. W tym przypadku będzie to zdrowie jak największej liczby osób. Utylitaryzm najczęściej kończy się w sytuacji, gdzie szczęście wielu osób zależy od twojego nieszczęścia. Dla przykładu, w szpitalu leży pięć osób. Każdej z nich trzeba przeszczepić inny organ. I tak się składa, że jest tam także zdrowa osoba, której organy idealnie "pasowałyby" dla tych pięciu osób. Zgodnie z utylitaryzmem dobrze byłoby poświęcić jej życie by uratować pięć. I nie ma ona nic do gadania.

Utylitaryzm jest częścią większej grupy poglądów zwanej konsekwencjonalizmem czyli czy dany czyn jest dobry czy nie określają jego konsekwencje. A konsekwencją takiego myślenia są oczywiście wszelkie państwowe przymusy. Przypuszczam, że gdyby można było z duża dokładnością stwierdzić, że śmierć dziecka pogodzi ze sobą na powrót skłócone małżeństwo to by powstało prawo nakazujące takie dzieci zabijać.

Utylitaryzm nie ma nic wspólnego z moralnością. Zdaje się, że jest on podstawą socjalizmu jaki dzisiaj widzimy. Prowadzi on tylko i wyłącznie do pozbawiania wolności. Niestety ludzie dzielą się na tych, którzy chcą żyć w wolności i tych co chcą żyć bezpiecznie. Tych drugich jest znacznie więcej ale jak mawiał Benjamin Franklin: "ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz