wtorek, 18 października 2011

Własność intelektualna

Ostatnio słuchając audycji o tytułowej własności intelektualnej na kontestacji przyszła mi do głowy pewna myśl. Wyobraźmy sobie, że ktoś stworzył maszynkę, która potrafi kopiować dowolne przedmioty, np. wkładamy do niej jabłko, ona sobie tam chwilę pohałasuje i w efekcie dostajemy drugie dokładnie takie samo jabłko. Teraz wyobraźmy sobie, że kupując na straganie jedno jabłko sprzedawca każe nam podpisać umowę, w której zobowiązujemy się do nie kopiowania takiego jabłka. Wydaje się, że zdrowo myślący człowiek popukał by się w czoło i pomyślał "co mi tu będzie jakiś pe**ł mówił co ja mam robić ze swoim jabłkiem" po czym poszedłby do innego sprzedawcy. W efekcie nasz kochany sprzedawca nie wiele by zarobił.

Dlaczego więc w umowach (licencjach) dot. oprogramowania powszechnie akceptujemy takie zapisy? Odpowiedź jest dość prosta. Nie dość, że istnieje prawo chroniące takie umowy to jeszcze wszędzie wokół karmią nas stwierdzeniami typu, że nie moralnym jest godzić się na kopiowanie oprogramowania bez płacenia za to. Tak naprawdę nie o zapłatę tu chodzi. Wszechobecnym argumentem są ogromne straty, które są liczone w oparciu o błędne przekonanie, że gdyby nie kopiowanie to ci wszyscy ludzie by to oprogramowanie kupili. Ale przecież programów nie można traktować na równi z produkcją, dajmy na to, noży. Tworzenie oprogramowania to nie przemysł lecz usługi. I bardziej adekwatne byłoby w moim odczuciu płacenie za wykonaną usługę, tzn. usługę napisania programu. Jasne, że wówczas cena oprogramowania byłaby dużo droższa ale i to oprogramowanie byłoby znacznie łatwiej dostępne. Powiedzmy, że jeden człowiek nie byłby w stanie kupić sobie żadnego programu ale jak zrzuci się np. gmina, miasto, firma czy inna grupa ludzi to wszyscy mogą później z niego korzystać. Tak więc i programiści więcej zarobią, a i konsumenci więcej mieć będą a do tego jeszcze wytworzy się silna konkurencja więc również jakość oprogramowania wzrośnie.

Konkludując, uważam, że to nie żadne państwo powinno mówić jakie umowy są moralne a jakie nie, a już tym bardziej nie powinno niczego narzucać odgórnie (jak w przypadku praw autorskich). Zresztą widać dzisiaj, że mimo odgórnego zakazu ludzie i tak kopiują na potęgę. Nie wiem jak Wam ale dla mnie jest to sygnał, że konsumenci chcą jednak czegoś innego niż chce państwo. Niech zatem rynek (czyt. konsumenci) o tym zadecyduje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz